Antoni Luckschandel urodził się 12 czerwca 1824 w Krywe w obwodzie sanockim, jako syn Klemensa i Anny vel Krystyny Josse. Jego żona to Marianna Fruzińska ur. w Lubaczowie, wdowa po Bazylim Kiszakiewiczu (s. Jacentego i Ewy Delkiewicz).
Ślub z Marianną odbył się 22 stycznia 1860 roku.
Antoni zmarł 18 kwietnia 1911 r.. W Księgach Metrykalnych - Księdze Zgonów w Leżajsku jego nazwisko zapisano, jako Lukxsandel. Pochowany jest na Cmentarzu Komunalnym w Leżajsku. Marianna, jego żona pochowana jest na Starym Cmentarzu, a jej grób graniczy z posesją p. Furdynowej. Ulas pisze w swojej książce, że to rodzinna posesja Marii.
W blogu Antoni Milli wspominałam o Marii Kiszakiewicz, która w roku 1872, zajmowała stanowisko poczmistrzyni w Leżajsku. Owa Maria Kiszakiewicz to Marianna Fruzińska I v. Kiszakiewicz, II v. żona Antoniego Luckschandla.
Maria z Fruzińskich Lukszandel zm 1899r - poczmistrzyni z Leżajska |
Liber Baptistatorum Lubaczów. 1824 |
Liber Copulatoru |
Antoni Luckschandel wieloletni radny był kierownikiem Urzędu Podatkowego w okresie przedautonomicznym, prokuratorem w Leżajsku. Zgromadził ok. 40 tys. koron. Przeznaczył pieniądze z części sprzedanego majątku na stypendium dla uzdolnionej młodzieży pochodzącej z biednych rodzin, sierot, a w swoim testamencie przeznaczył na Szpital Ubogich (Dom Przytulisko Starców) 2000 koron i na ochronkę 1000 koron.
W książce 'Też Historia' Juliusza Ulasa Urbańskiego poświęcony jest rozdział Antoniemu Lukszandlowi. Cytuję:
Filantrop czy dziwak
W brzozowej części leżajskiego cmentarza, tak umownie zwanego z racji rosnących brzóz, warto odszukać zapomniane już przez wszystkich miejsce wiecznego spoczynku - Antoniego Lukszandla.
Spoczywa tam człowiek, który cały swój majątek przeznaczył na cele dobroczynne jak: Szpital Ubogich, Ochronkę i kształcenie obcych sobie młodych ludzi.
Kilkanaście kroków od bramy, po lewej stronie alei, w czwartym pseudorzędzie grobów znajdują się pozostałości zapewne kiedyś okazałego grobowca. Pomnik z piaskowca, a na nim napis: Antoni Lukszandel 1824 - 1911 - em. poborca podatkowy. Z całą bezwzględnością czas i ludzie uczynili wszystko aby zatrzeć pamięć o człowieku. O człowieku, który z racji swojego postępowania i podjętej decyzji, dla jednych może być filantropem, dla drugich zwyczajnym dziwakiem. Dawnymi czasy, w ostatniej woli, wielu mieszczan ofiarowywało pieniądze i majątki na różne cele społeczne. Na owe czasy w biednym mieście, w bardzo trudnej sytuacji materialnej była młodzież pragnąca zdobywać wiedzę i kształcić się na wyższych uczelniach. To chyba było przyczyną, że bogaty mieszczanin, właściciel wielu realności i dużych obszarów ziemi, postanowił pomóc materialnie potrzebującym. Sprzedał swój majątek, a z części uzyskanej kwoty ustanowił fundację stypendialną dla "kształcącej się aryjskiej młodzieży mieszczańskiej". Stypendium przyznawała Rada Miasta, na podstawie starań zainteresowanych, po spełnieniu zastrzeżonych kryteriów. Jedno stypendium rocznie, wyłącznie aryjczykom, biednej, polskiej młodzieży mieszczańskiej, na dwóch ostatnich latach studiów, po pozytywnej ocenie nauki przez władze uczelni. Wśród prawdopodobnych stypendystów, tylko jeden przyznał się do jej pobierania. Oświadczył on też, że każdego roku kilka razy odwiedzał grób Antoniego Lukszandla. W Święto Zmarłych zapalał tradycyjną świeczkę ze "Zdrowaśką". Spotykał tam też Pana Kazimierza Przybylskiego. Reszta stypendystów brała stypendia dyskretnie bojąc się plotek i skojarzenia potrzebnego "świadectwa ubóstwa" z dostatkiem w rodzinie.
W zachowanym dokumencie można przeczytać: "Pan Kazimierz Gdula - student IV roku Wydziału Prawnego Uniwersytetu J. K. we Lwowie. Nadaję Panu na rok szkolny 1933/34 stypendium z fundacji im. Antoniego Lukszandla w rocznej kwocie 300 złotych ze zgłoszeniem się najpóźniej do końca br. z poświadczeniem Dziekana Wydziału Prawnego J.K. we Lwowie, że zasługuje Pan na wypłatę stypendium i po złożeniu znaczka stemplowego za 25 groszy i świadectwa ubóstwa".
Pan Antoni Lukszandel uszanował i wykonał ostatnią wolę swojej zmarłej żony Marianny (+ 1899) - leżajskiej poczmistrzyni. Kazał pochować ją na cmentarzu tuż obok swojej realności. Grobowiec w części znajdował się na prywatnej posesji.
Jak opowiadał Pan Kazimierz, stypendium w kwocie 300 złotych było bardzo poważną pomocą w życiu studenta. Wystarczyło na zakup skryptów, zeszytów, skromnej odzieży i butów. Każdorazowo, pewna sumka przeznaczona była także na "skromniutką" bibkę. W końcu, była to równowartość trzech stukilogramowych świnek lub dwóch średnich miesięcznych urzędowych poborów.
http://ulas2.republika.pl/historia.htm#Protekcja_
O stypendium Antoniego Luckschandla pisze w swoich wspomnieniach w/w Kazimierz Gdula Wspomnienia nie tylko okupacyjne
Jagiellońska Biblioteka Cyfrowa UJ podaje informacje w Gazeta Lwowska 1918, 171 str 5 o nadaniu stypendium w roku szkolnym 1917/18. W Leżajskim Gimnazjum Stypendium Lukszandla otrzymało trzech uczniów: Jan Dec, kl. V -380 koron, Władysław Ordyczyński, kl. III - 380 koron, Raźnikiewicz Franciszek, kl. VI - 380 koron.
W moich poszukiwaniach genealogicznych natknęłam się na żonę Klemensa Lukschandla - Krystynę Jose c. Franciszka. Klemens był I mężem (ślub 1819), zaś drugim mężem był Piotr Feldman(ślub 1833).
[Dornbach T I Wyciagi Familijne 1795-1890]. Krystyna ur się 22 XI 1799. Miała braci Jana i Wendelina Jose.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz