Staw u Fetera w Leżajsku, rok 1969 |
Na zdjęciu widać koszykarnię, a za koszykarnią rosło żyto, pszenica lub owies, były to pola należące do klasztoru, teraz tam jest osiedle.
W czasach PRL nie wyjeżdżało się na wczasy do Tunezji czy na Wyspy Kanaryjskie, ale spędzano czas nad stawem. Nikomu nie przeszkadzała brudna woda czy ogromne pijawki pływające w pobliżu tamy. Chłopcy skakali z przepustu na główkę, ich szaleństwa były ogromnie ryzykowne.
Zimą jeździło się na łyżwach. Mieszkałam kilkaset metrów od stawu, więc często spędzałam z dzieciakami z ulicy czas nad stawe. Pamiętam, jak śmigaliśmy na łyżwach przykręcanych specjalnym kluczykiem do trzewików, potem kupiłam sobie buty z łyżwami, o dwa numery za duże, bo myślałam, że noga mi jeszcze urośnie. Nie urosła, ale i tak nauczyłam się kręcić piruety na lodzie.
Chodziłam codziennie obok stawu do podstawówki, co prawda tylko przez rok, ale niejednokrotnie widziałam ludzi, którzy zimą wycinali z tafli duże kostki lodu, które służyły zamiast lodówki do zamrażania produktów. Pani Tryczyńska mieszkająca na ul. Mickiewicza na przeciwko starego liceum wykorzystywała takie bryły przy produkcji wyśmienitych lodów.
PSS Społem przetrzymywała w wodzie beczki z kiszonymi ogórkami.
Dzisiaj nie ma już stawu, został zasypany, a w tym miejscu zrobiono boisko dla dzieciaków, ustawione są kosze do gry.
W czasach PRL nie wyjeżdżało się na wczasy do Tunezji czy na Wyspy Kanaryjskie, ale spędzano czas nad stawem. Nikomu nie przeszkadzała brudna woda czy ogromne pijawki pływające w pobliżu tamy. Chłopcy skakali z przepustu na główkę, ich szaleństwa były ogromnie ryzykowne.
Zimą jeździło się na łyżwach. Mieszkałam kilkaset metrów od stawu, więc często spędzałam z dzieciakami z ulicy czas nad stawe. Pamiętam, jak śmigaliśmy na łyżwach przykręcanych specjalnym kluczykiem do trzewików, potem kupiłam sobie buty z łyżwami, o dwa numery za duże, bo myślałam, że noga mi jeszcze urośnie. Nie urosła, ale i tak nauczyłam się kręcić piruety na lodzie.
Chodziłam codziennie obok stawu do podstawówki, co prawda tylko przez rok, ale niejednokrotnie widziałam ludzi, którzy zimą wycinali z tafli duże kostki lodu, które służyły zamiast lodówki do zamrażania produktów. Pani Tryczyńska mieszkająca na ul. Mickiewicza na przeciwko starego liceum wykorzystywała takie bryły przy produkcji wyśmienitych lodów.
PSS Społem przetrzymywała w wodzie beczki z kiszonymi ogórkami.
Dzisiaj nie ma już stawu, został zasypany, a w tym miejscu zrobiono boisko dla dzieciaków, ustawione są kosze do gry.
A to zdjęcia stare, nie moje, nie wiem kto jest autorem zdjęć, ani nie potrafię rozpoznać dzieciaków na zdjęciu. Sądząc po mocno zdemolowanym molo, zdjęcia zrobione w drugiej połowie lat 70.
Pamiętam doskonale wakacje spędzanie nad stawem. Piękne wspomnienia z młodości.
OdpowiedzUsuń