czwartek, 20 sierpnia 2015

Jan Brzoza (1900-1971) w Leżajsku

W latach 80. władze miasta Leżajska uhonorowały pisarza Jana Brzozę, nadając nazwę jednej z ulic jego imieniem. Drogę łączącą ul. T. Michałka z ul. Opalińskiego, zwaną wcześniej ul. Boczna T. Michałka przemianowano na ul. Jana Brzozy. 
Jan Brzoza z wykształcenia cieśla – pisarz polski, publicysta, autor słuchowisk radiowych, działacz komunistyczny. Mieszkał w Katowicach, ale w Leżajsku bywał, jako letnik, w latach 60. i 70. Wynajmował wówczas pokój w murowanym domu państwa Chłodnickich na ul. Boczna Tomasza Michałka 5. Prawdopodobnie nie przypadkowo przyjeżdżał na wakacje do Leżajska. Z relacji niektórych mieszkańców wynika, że Brzoza był skoligacony z rodziną Dziedzińskich. 
Jan Brzoza ur. 10 grudnia 1900 we Lwowie, zmarł 27 listopada 1971 w Myszkowie. Pochowany na cmentarzu przy ul. Francuskiej w Katowicach.


Fot. Dom, w którym bywał patron ulicy oznakowany jest starą tablicą, z nie aktualną nazwą.

Jego właściwe nazwisko Józef Worobiec lub Józef Wyrobiec. Syn Antoniego i Katarzyny (lub Anieli?).
Ożenił się z Anielą Dziedzińską córką Karola i Marii z Ostrowskich z Leżajska.

Od 1933 członek Lwowskiego Oddziału Związku Zawodowego Literatów Polskich. W latach 1939–1941 członek Związku Radzieckich Pisarzy Ukrainy. Działacz Związku Patriotów Polskich we Lwowie.
Redaktor działu kulturalnego lwowskiego „Czerwonego Sztandaru” (1944–1945). Redaktor działu kulturalnego katowickiej „Trybuny Robotniczej” (do 1947), prezes oddziału Związku Literatów Polskich (1947–1956). Poseł 1957-1961.

W książce - "Święta Kuczek już nie będzie. Żydzi w Leżajsku" autor  Juliusz Ulas Urbański wspomina Jana Brzozę.
cyt:
Jan Brzoza w książce pt. "Na małym rynku" cytuje jeden z przedwojennych, miejscowych napisów na macewie: "Beda Arieli odszedł do Boga, płaczcie i lamentujcie i lejcie gorzkie łzy, oto umarł Ben Lewi, syn Lewiego i wnuk Lewiego".


Pozwoliłam sobie dołączyć fragmenty listu, jaki otrzymałam od Andrzeja Brzozy - wnuka Jana Brzozy:

Kilka uściśleń i uzupełnień :

do okresu lwowskiego warto u Jana Brzozy dodać informacje o tym, że należał do lwowskiej części grupy literackiej PRZEDMIEŚCIE, tj był zwolennikiem a nawet jednym ze współtwórców autentyzmu w prozie polskiej. Ma to bliski związek z jego rodowodem społecznym. We Lwowie był też pod koniec lat 20-tych bardziej lewicowym działaczem robotniczym (związki zawodowe) niż działaczem komunistycznym. To okres sprzed jego kariery literackiej, zapoczątkowanej zdobyciem w 1933 nagrody w warszawskim konkursie literackim na pamiętniki bezrobotnych.

Warto pamiętać, że na Śląsk trafił jako repatriant ze Lwowa (przyjechał tym samym transportem kolejowym co Teatr Wypiańskiego) i szybko stał się w Katowicach jednym z głównych organizatorów inteligencji humanistycznej, a zwłaszcza śląskich środowisk artystycznych (literackiego, teatralnego, radiowego i związanego z prasą kulturalną). Nigdy nie był posłem na Sejm, natomiast w roku 1953 - jako radny Wojewódzkiej Rady Narodowej w Katowicach - publicznie oddał legitymację partyjną. Fakt i okoliczności tego wydarzenia mocno odcisnęły się na jego losie. Na Śląsku był jednak do końca życia pisarzem bardzo popularnym, często spotykającym się ze swoimi czytelnikami, gdyż jego twórczość ukazywała losy prostych ludzi pracy, z którymi czytelnicy często się utożsamiali. Zmarł w Myszkowie podczas jednego ze spotkań autorskich, na które nie zabrał swoich nasercowych leków.

Śląskie władze partyjne, nawet długo po jego śmierci - gdy w latach 80-tych jedna ze szkół katowickich chciała przyjąć jego imię - blokowały taką możliwość oraz doprowadziły nawet do zmiany ulicy jego imienia w jednym ze śląskich miast. Tablicę pamiątkową miał natomiast przez pewien czas na leżajskim budynku, w którym spędził wiele swoich wakacji. Ta tablica zamykała pewną klamrę jego dbałości o zaznaczenie związków artystów i ludzi kultury z Leżajskiem. Sam zaangażował się bowiem kiedyś w ustanowienie tablicy upamiętniającej poetę Tadeusza Hollendra (niedaleko przejazdu kolejowego na ul. Słowackiego) a władze Leżajska "zrewanżowały" mu się po latach tablicą na domu Pani Turewiczowej, w którym wielokrotnie spędzał lato (zwykle od maja do końca września), pisząc tam wiele swoich powieści i opowiadań. Ulubionym miejscem jego pracy był sad tego gospodarstwa.

Podczas wakacyjnych pobytów w Leżajsku odbywał również wiele spotkań autorskich w mieście i jego okolicach np. z mieszkańcami Brzózy Królewskiej. W domach wielu mieszkańców tej miejscowości pozostawił dużo książek ze swoim autografami, To pamiątki ludzi pamiętających autorskie spotkania z nim. W oparciu o losy rodzin z tej miejscowości stworzył postaci literackie swojej powieści o zarobkowej emigracji polskiej do USA pt. Powrót z Ameryki, Dla niego Leżajsk był przede wszystkim rodzinnym miastem żony, do którego przed wojną przyjeżdżał jeszcze ze Lwowa a pod koniec życia - azylem z wyboru, gdy lekarz zalecił mu unikanie zadymionego Śląska. Wyprowadzić się ze Śląska nigdy jednak nie chciał.

Jego prawdziwe nazwisko brzmiało Józef WOROBIEC. Natomiast Niemcy szukali go po wkroczeniu do Lwowa, jako pisarza Jana Brzozę, by włączyć go do grupy profesorów i polskiej inteligencji rozstrzelanych w pierwszych dniach niemieckiej obecności w tym mieście. Wtedy właśnie uratował go pseudonim literacki JAN BRZOZA, którym posługiwał się od czasu rozpoczęcia kariery literackiej. Po wyzwoleniu zmienił nazwisko na swój dotychczasowy pseudonim literacki, co musiało też szybko poskutkować podobną zmianą nazwiska przez całą rodzinę. W Leżajsku jest dziś najwięcej pamiątek po tym pisarzu, gdyż pod koniec lat 80 rozważane było utworzenie tutaj muzeum pamiątek tego lwowiaka, którego z Leżajskiem połączyło jego małżeństwo z pochodzącą stąd Anielą Dziedzińską.

Niewątpliwym paradoksem ciekawej biografii tego człowieka kultury polskiej jest dość osobliwy splot dziejowych uwikłań. Jako Lwowianin był za swego życia - nie zmieniając adresu - kolejno poddanym dwóch cesarzy (Austro-Węgier i Rosji) oraz obywatelem Polski, Niemiec, Związku Sowieckiego i znowu Niemiec. Przy czym Niemcy chcieli go rozstrzelać, jako pisarza polskiego. Z kolei władze PRL nigdy nie zapomniały mu publicznego oddania - jeszcze w czasach stalinowskich - legitymacji partyjnej a jej następcy – od dawna piszą o nim : komunista.

Mój nieżyjący już ojciec – najstarszy syn Jana Brzozy - był w czasie wojny wywieziony przez Niemców ze Lwowa do obozu pracy w Rudniku i kiedyś pokazywał i miejsca swego uwięzienia. Zdołał stamtąd uciec i korzystał w tej ucieczce ze wsparcia ludzi z Rudnika.

W samym Leżajsku, ja osobiście miło wspominam Pana Kuźniara, z którym współpracowałem przy tworzeniu moich tv programów oświatowych z Leżajska. To spora porcja – dziś już archiwalnych – obrazów tego miasta i jego ludzi. Ale to szczegóły na dużo dłuższą opowieść, jeśli ona by kogokolwiek miała jeszcze interesować.


Andrzej Brzoza - wnuk pisarza



***
7 lipca 2020 r Zarządzeniem Wojewody Podkarpackiego Ewy Leniart zmieniono nazwę ulicy Jana Brzozy w Leżajsku na nazwę ulicy Tadeusza Hollendra. Uzasadnienie: zakaz propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej. Nie tak dawno zmieniono nazwę ulicy Stanisława Boronia na ulicę Przytorze. 









Źródło:
Wawrzyniec Ostrowski & Anna Ordyczyńska z Leżajska

2 komentarze:

  1. Jako prawie 70-cio latek - znałem tego człowieka. Byłem na spotkaniu z nim w latach 60-tych ub. wieku w Klubie Rolnika w Brzózie Królewskiej. Tam mieszkałem, ale - od 45-ciu lat mieszkam w Leżajsku na ul.nazwanej jego imieniem i nazwiskiem. Nazwa tej ulicy, miała być zmieniona po tej parszywej ustawie NIK-u na ulicę jakiegoś budowniczego klasztoru??? (mieszkańcy dodali, że to Papalini, czy Bartolini herbu "zielona pietruszka" i stanowczo sprzeciwili się całej tej zmianie. Nie spodobało się to oczywiście leżajskiemu kustoszowi, ale, trudno - to nie ZSRR. Podobnie z ulicą Boronia - zmienionej na ...To co dokonał Boroń, żadna władza w Polsce nie dokona tego przez stulecia. Wszystkie zakłady przemysłowe w Leżajsku, to zasługa tego człowieka. Autobusy dowoziły ludzi do pracy z miejscowości odległych o ponad 30 km. To jest cała prawda, ale - odnośnie zdania legitymacji partyjnej - nie mam sprawdzonej informacji, ale - podobno rzucił nią o podłogę... pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. W latach 70-tych jak mialem 7/8 lat stalem pod balkonem i wolalem Pania Brzozowa prosze zejsc na herbate, ktora pila z moja Babcia.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...